Wieża Babel, Zamęt

Andrzej Mazur

Szanowni Państwo, witamy we Wrocławiu! Popatrzmy przez chwilę na to miasto z perspektywy ptaka. W dole widać zwartą tkankę, kwartały, arterie, dzielnice mieszkalne, bloki i place. Gdybyśmy mieli ten luksus błyskawicznej podróży i lądowania ze spadochronem, kierując się w stronę centrum, dostrzeglibyśmy zapewne główny węzeł Wrocławia, „Plac Dominikański”. Co go charakteryzuje? Czy jest tu coś szczególnego? Czy widok z wysoka, z ponad dachów, coś wyróżnia? Widzimy kilka gmachów: czarny biurowiec „Dominikański Center”, pokrytą szkłem i cegłą „Galerię Dominikańską”, zaraz za nią kościół św. Wojciecha, z niemal przylegającym doń post sakralnym „Starym Klasztorem”. Dalej, Muzeum Architektury, które w swym kompleksie zawiera również stateczny kościelny gmach. Na końcu jeszcze hotel Hilton. Masywne obiekty, w jednym z nich odbędzie się tegoroczna, jubileuszowa edycja „Rytuału”. Nijakie, klockowate, w samym, fatalnie skomunikowanym, hałaśliwym środku. Widokówka Placu Dominikańskiego, z wysoka, czy z perspektywy pieszego, nie jest szczególnie zajmująca, czy intrygująca. Dlatego chciałbym nadać temu miejscu rangę, stworzyć opowieść, spróbować pokazać ukryte w nim piękno. Zacznę od Hiltona, świątyni luksusu, wypoczynku, regeneracji, subtelnej gry pomiędzy panem turystą i usłużnym pracownikiem hotelowym. Potem zajrzę do Galerii Dominikańskiej, by poczuć się jeszcze piękniejszym, lepiej oświetlonym, spowitym zapachem drogich perfum. Zajrzę do „Dominikański Center”, by oddać hołd świątyni wiedzy technologii i komunikacji. Wejdę do kościoła świętego Wojciecha, tu po raz kolejny doświadczę ponadczasowego wrażenia unoszenia się przestrzeni, aż po żebrowaną konstrukcję stropu, średniowiecznej świątyni. Na koniec, jak już przepcham się przez kiszki ulic, mając już w sobie wspomnienie atmosfery czterech monumentalnych budowli, stanę przed wejściem, które prowadzi do „Rytuału”. Chciałbym powiedzieć coś jeszcze, dlatego spróbuję z innej strony, odwołam się do tematu tegorocznej edycji, do „Wieży Babel”. Obraz Bruegla, pod tym samym tytułem, przedstawia ruiny. To, co pozostało po urzeczywistnieniu bożego gniewu. Metaforę rozpadu społeczeństwa, braku solidarności, skłócenia, smutnego upadku. Ja wolałbym jednak przyjrzeć się planom i przekrojom tego obiektu. Piętrom, filarom, elementom konstrukcji, aż po jej wierzchołek. Pnąc się od podstawy, spiralnym według Bruegla ruchem, wyżej i wyżej, gdzie poszczególnych ścian, komnat, okien, jest już coraz mniej, aż do szczytu, gdzie wiedza o tej strzelistej budowli osiąga wyżyny oświecenia. Jak wspaniała jest wieża Babel na planie architektonicznym. Jak piękna jest sama idea, kumulacji danych, ich syntezy w procesie twórczym i naukowym, aż do momentu osiągnięcia uniwersum, znalezienia wzoru, który odpowiada na pytanie, jak powstaje miejsce?

Powrót do góry