XX Wrocław Industrial Festival
W postpandemicznej rzeczywistości roku 2021 zapraszamy serdecznie na jubileuszową 20-tą rocznicę Wrocław Industrial Festival.
Gdy w 2001 roku rozpoczynaliśmy tę przygodę, na pierwszy festiwal zapraszając 10 zaprzyjaźnionych grup, w najśmielszych oczekiwaniach nie sądziliśmy, że przez kolejne 20 lat uda się sprowadzić do Wrocławia ponad 400 zespołów, zarówno pionierów- protoplastów, którzy kładli podwaliny pod ten nurt w muzyce jak i wielu wyróżniających się twórców młodszego pokolenia. Od tamtego czasu, rokrocznie w mglisty, listopadowy weekend, idealnie korespondujący z klimatem muzyki, do Wrocławia ściągają artyści oraz publiczność z całego świata.
Każda rodzina ma swoje święto, jednym z nich niewątpliwie jest dziś WIF, który istnieje przede wszystkim dzięki Wam – miłośnikom Tej muzyki, artystom, wydawcom, promotorom. Wam wszystkim, którzy rokrocznie uczestniczycie w festiwalu. Dziękujemy za to, że jesteście i mamy jednocześnie nadzieje, że nasze święto będzie celebrowane przez kolejne, długie lata.
Pozostaje nam życzyć jak zwykle: wielu wrażeń, inspirujących odkryć, nowych przyjaźni, dobrej zabawy i radości z przebywania razem w otoczeniu naszej ulubionej Muzyki.
Maciek Frett – dyrektor WIF
Wrocław, miasto wielokulturowe, miasto mas i maszyn, pomników historii. Miasto, w którym odbywa się festiwal łączący to wszystko w sposób nieprzekoloryzowany, szczery, intrygujący, jedyny w swoim rodzaju. Edycja roku 2021 jest w pełni podsumowującą ponad 20-letnie działanie Industrial Art. Maciek Frett oraz Arkadiusz Bagiński i wspierający ich ludzie tworzą od lat, bez wytchnienia sytuacje, czas, miejsce, gdzie spotykają się twórcy, zespoły, propagatorzy sztuki, wszelakich form ujętych w bardzo szerokich ramach tzw. Kultury Industrialnej. Tygiel ten dopełniają fani, zwolennicy, którzy niekiedy sami stają się aktywnymi elementami tej kultury, zakładając zespoły, tworząc w obrębie mediów audio-wizualnych, realizują się zakładając labele i wydając muzykę, periodyki.
Fenomenem Wrocław Industrial Festiwalu jest także miejsce; Sala Gotycka w dawnym klastorze dominikanek, w którym w pierwszym tygodniu listopada do dziś odbywa się festiwal będący dla jednych swoistym rytuałem, dla innych możliwością obcowania z podobnymi jednostkami, a wszystko to przy muzyce która ich tu przywiodła. W Starym Klasztorze odbyło się także większość poprzednich edycji.
Rozpiętość subgatunkowa prezentowana podczas kolejnych edycji WIF to w dużej mierze filary owej Industrial culture, m.in. Brian Williams w kultowym dark ambientowym molochem LUSTMORD, Arturo Lanz tworzący od początku lat 80-tych ESPLENDOR GEOMETRICO, Dirk Ivens w projektach DIVE, KLINIK, SONAR, ABSOLUTE BODY CONTROL, czy też członkowie THROBBING GRISTLE w odsłonach: Chris Carter i Cosey Fanni Tutti w duecie CARTER TUTTI, Peter „Sleazy” Christopherson występujący z projektem SOISONG, Genesis P-Orridge z jego/jej zespołem PSYCHIC TV. Nie brakowało także ekstremalnych form w postaci MERZBOW, BRIGHTER DEATH NOW, RAMLEH i wielu innych o których warto pamiętać. Oczywiście możnaby wymieniać, opisywać każdego z ponad 400 wykonawców, którzy wystąpili przez te lata we Wrocławiu, lecz słowa nie zastąpią żywego obcowania z ich twórczością. Pośród tych wielu zespołów, były i takie, które specjalnie na koncert w ramach WIF powróciły z niebytu, z często wieloletniego zawieszenia działalności. Pochodzenie zespołów występujących na festiwalu to nie tylko UK, USA, ale także wszelkie zakątki Europy, czy tak odległych miejsc jak Azja czy Australia. Istotnym trybem maszyny jakim jest wrocławski festiwal są koncerty filarów polskiej sceny jak chociażby GENETIC TRANSMISSION, JUDE, SPEAR, NEMEZIS, SZELEST SPADAJĄCYCH PAPIERKÓW, czy też projekt JOB KARMA współtworzony przez organizatorów WIF. Line-up uzupełniają projekty z kilkuletnim stażem jak i dopiero zapoczątkowaną działalnością, każdy interpretujący na swój sposób hasło Industrial, czy to w ambientalnej formie, zrytmizowanych fraz bądź też neofolkowych pieśni. Limitu brak, liczy się szczerość i intensywność.
Wrocław Industrial Festiwal to nie tylko koncerty, ale także wystawy, wykłady, projekcje filmów, miejsce wymiany myśli. Sam festiwal wyszedł poza mury jednego miejsca, prezentując część programu w przestrzeniach galeryjnych, miejscu kultu religijnego jakim jest synagoga, aż po Wałbrzyską Starą Kopalnię. Każdy wieczór koncertowy kończy się setami djów, którzy tak jak poprzedzający ich wykonawcy, prezentują szeroką gamę styli od tanecznych EBM, TECHNO INDUSTRIAL i tym podobnych, poprzez POSTPUNK, NEOFOLK, SYNTHPOP, aż do POWER ELECTRONICS, ANGST POP.
Zakorzenienie Festiwalu w tkankę miasta wydaje się dzisiaj czymś naturalnym z perspektywy minionych 20 lat istnienia. Dla wielu uczestników, w tym piszącego te słowa, to często połowa życia. Mieszkając 10 lat w Londynie, to właśnie jedynie we Wrocławiu miałem szanse zobaczyć zespoły, twórców, których nie sądziłem, że będzie mi dane usłyszeć, a co dopiero uczestniczyć w rozmowie z nimi. To WIF jest jednym z niewielu miejsc, chwil, gdzie Industrial w swym pełnym słowa znaczeniu ewoluuje i ma się dobrze.
Jakub S.
Na temat tego festiwalu można pisać wiele, podobnie jak na temat samych artystów, którzy wystąpili w ramach poszczególnych edycji na przestrzeni dwudziestu lat. Choć słowa wobec rozmaitych kontekstów związanych ze sceną industrialną są w stanie przybliżyć fenomen zarówno samego Wrocław Industrial Festiwal, jak prezentowanego tam spektrum artystycznego wyrazu, to w żadnym wypadku nie zastąpią obecności i wszystkiego tego, co jest z nią związane. Organizatorzy WIF, czyli Maciek Frett i Arkadiusz Bagiński powołali do życia przedsięwzięcie, które w tej samej mierze może zmienić sens życia, jak i stać się przestrzenią, gdzie ów sens można rozwinąć. Wrocław Industrial Festiwal wyrasta z tych samych pobudek, co awangarda industrialna, która powstała w latach 70 i można powiedzieć, że od pierwszej edycji organizatorzy podejmują się komentarza podobnych problemów. Mowa tu o treści wypowiedzi, odnośnie krytyki totalitaryzmu, wojny, kapitalizmu, ograniczenia, wieszczenia zagłady cywilizacyjnej lub odczłowieczenia wobec rozwoju technologii.
W ramach WIF wystąpiła czołówka światowej sceny industrialnej, między innymi: Psychic TV, Lustmord, Test Dept, Boyd Rice, Wire, The Klinik, Carter Tutti, DAF, Nurse with Wound, Blixa Bargeld, Merzbow, The Young Gods i wielu innych, których wymienianie i próba sytuowania w pozycji liderów względem pozostałych, byłaby tożsama z wartościowaniem, dotycząc tym samym subiektywnego stanowiska a nie o to przecież chodzi. Bezpieczniej zatem powiedzieć, że kilkuset muzyków, którzy od 2001 roku pojawili się na festiwalu, umożliwiło odbiorcy zetknięcie się z wieloma wymiarami szeroko pojętej alternatywy, od klasycznego industrialu, poprzez harsh noise, power electronics, synth pop, dark ambient, martial industrial, post punk, po wymykające się klasyfikacji warstwy awangardy. Przez lata trwania WIF zdołał ugruntować swoją pozycję jako jeden z najważniejszych festiwali w Europie i bez wątpienia jako jedyny w swoim rodzaju, bowiem oprócz niebagatelnego wymiaru artystycznego festiwal stał się ogniwem niezwykłej wspólnoty regularnie pojawiających się tam gości. Zdarzało się, że część z nich stawała się później artystami, występującymi w jego ramach, inni powodowani jego oddziaływaniem odnajdywali pasje muzyczne.
Zasadzająca się na kontrkulturowym gruncie historia Wrocław Industrial Festiwal zaczyna się od cyklu poprzedzających go wydarzeń muzycznych pod nawą Młodzi po stronie maszyn organizowanych przez Maćka Fretta. W myśl koncepcji, iż samemu można zorganizować własne wydarzenie artystyczne, artyści związani z grupą Job Karma powołują do życia w historycznym bunkrze pierwszą edycję festiwalu. W podziemiach nieistniejącego już klubu La Fete znajdowało się centrum dowodzenia Festung Breslau, co budzi ciekawą refleksję na temat możliwej intencji względem miejsca wobec antyfaszystowskich i antytotalitarnych poglądów, które można przypisać zarówno organizatorom jak społeczności związanej z festiwalem. Należy podtrzymać jednak, iż to intencja możliwa, natomiast faktem jest, że międzynarodowy wymiar wydarzenia stał się kamieniem milowym w kontekście cyklicznej prezentacji działających często w podziemiu wybitnych i kreatywnych twórców alternatywnych, którzy byli i są jednocześnie doskonale znani w środowisku. Dark ambient, martial i post industrial, które wybrzmiały podczas pierwszej edycji w sytuacji odizolowania oznaczały paradoksalnie otwarcie, zwiastując narodziny niezwykłej więzi pomiędzy ludźmi czującymi potrzebę ucieczki od świata, który coraz intensywniej nabiera znamion dehumanizacji.
Jest rzeczą niezwykle istotną i domagającą się podkreślenia, iż grupa docelowa Wrocław Industrial Festiwal to nie tylko fani estetyki przemysłowej, dla których nadrzędnym językiem wypowiedzi jest prowokacja poprzez hałas czy tematy tabu, wywoływanie szoku lub fascynacja kontrowersją. To przede wszystkim ludzie o otwartej wrażliwości artystycznej i estetycznej, którzy wydają się być w pełni świadomymi tego, że poprzez praktykę i wypowiedź artystyczną, można podejmować lub sygnalizować problemy związane z cywilizacją, wykluczeniem, rozkładem warstw społecznych lub kondycją samego człowieka w dzisiejszym świecie.
Druga edycja była pierwszym wejściem do Sali Gotyckiej, która chyba najintensywniej kojarzy się z samym festiwalem, jeśli chodzi o miejsce. Z jednej strony właściwości Sali związane z akustyką i pojemnością, z drugiej sama jej architektura podsycająca osobliwe sacrum, stały się tym, co pozwoliło zadomowić się festiwalowi tam na stałe. Najogólniej ujęta kultura industrialna jest fenomenem, któremu oprócz poszukiwań w obrębie dźwięku przynależy warstwa obrazu i w tym kontekście wolno twierdzić, że Sala Gotycka stała się bezprecedensową i najbardziej charakterystyczną galerią (kto wie, czy nie na świecie), gdzie można było zetknąć się ze sztuką plastyczno-multimedialną tej dziedziny. Sala Gotycka i Wrocław Industrial Festiwal w percepcji odbiorców, uczestników i artystów festiwalu jest czymś szczególnym, z pewnością spora część z nich przystałaby na to, że jedno bez drugiego nie istnieje. Analogicznie można ryzykować twierdzenie, że dla olbrzymiej części gości i wykonawców przyjeżdżających cyklicznie na festiwal zza granicy nie istnieje sam Wrocław bez WIF. To właśnie w Sali Gotyckiej można było zetknąć się z artystami odpowiedzialnymi za powstanie kultury industrialnej na świecie, którzy oprócz samego wymiaru muzycznego są ikonami sztuki współczesnej, prezentowanymi w muzeach europejskich jako klasyka awangardy obok artystów takich jak John Cage, Hermann Nitsch, Nam June Paik lub Fluxus. Mowa przede wszystkim o Throbbing Gristle, którzy choć ze względu na rozpad grupy nie wystąpili razem, to wszyscy jej członkowie na WIF pojawili się w ramach własnych projektów. Genesis P Orridge i Psychic TV dwukrotnie, Peter „Sleazy” Christopherson jako Soisong, Chris Carter i Cosey Fanni Tutti jako duet Carter Tutti. Poza wykonawcami związanymi z TG w ramach jedenastej edycji WIF swój performance muzyczny zaprezentowali też Boyd Rice/NON, Nurse With Wound czy Test Dept. Przywołanie tych twórców być może pomijające całą paletę równoważnych lub może w subiektywnych preferencjach ważniejszych artystów obecnych na WIF pojawia się tu jednak w tym celu, by uwypuklić obecność protagonistów nurtu na festiwalu. Wrocław Industrial Festiwal bez wątpienia rozwija zapoczątkowaną przez nich tradycję pod kątem otwarcia na społeczność nie tylko w kontekście rozwijającego się festiwalu muzycznego, gdzie zawiązują się więzi i nowe znajomości.
Kompozycyjna praca nad repertuarami poszczególnych edycji WIF wynikała zawsze z metody, która odbiega od radykalnego ujednolicenia stylistycznego i jest to swojego rodzaju paradoksem wobec faktu, że ostatecznie każdy mógł odczuwać swoistą magię tożsamości tego wydarzenia. W gruncie rzeczy co roku wybrzmiewały różnorodne programy, których zakres i skala dotyczyły i dotyczą punktu wspólnego, jakim jest silne oddziaływanie emocjonalne. Aby nie mnożyć górnolotnych określeń wystarczy powiedzieć, iż zakres propozycji artystycznej można po prostu intensywnie czuć i każdy z uczestników zapewne wie o jakie odczucie chodzi. Inicjatorem tych doświadczeń wewnętrznych są eksperyment i poszukiwanie alternatywnych środków wypowiedzi, nieoczywistych rozwiązań instrumentalnych, fascynacja elektroniką, syntezą substraktywną, samplingiem, czy całą gamą wpisującą się w dziedzinę koncepcji instrumentalnych i wykonawczych, o których można napisać encyklopedię. Metafizyka neoklasycznego In the Nursery versus analogowa rytmiczność Dive, pełne nostalgii Ordo Rosarius Equilibro obok klasyki awangardy Tuxedomoon, surowa energia Esplendor Geometrico i balladyczność riffów gitarowych Spiritual Front. Wymienione zestawienia to zaledwie wyrywek, zarówno jeśli chodzi o edycje, z których zostały wyodrębnione, jak o gigantyczną całość wszystkich odsłon WIF. Owa mozaika to swojego rodzaju podróż, gdzie można odpłynąć z neo folkowym nurtem Rome, za chwilę zanurzyć się w klimacie lat 90 przy Portion Control, wejść w rytualną sytuację stworzoną przez Sardh, po czym potańczyć w rytmie elektroniki Dive. Sam festiwal sprawił wiele niespodzianek, bo mało kto zapewne liczył, że usłyszy legendarny repertuar Crisis, wielką niespodzianką było pojawienie się na tej samej edycji leadera Einsturzende Neubauten- Blixy Balgerda, który wystąpił w duecie z Teho Teardo. Tych, którzy oczekiwali martialnego Der Blutharsch zaskoczył zapewne psychodeliczny Der Blutharsch and the Infinite church of the leading hand. Któż spodziewałby się, że wystąpi ikona dark ambient Lustmord wobec faktu, że dotąd artysta ten stronił od sytuacji koncertowych. Scenariusz, że Lustmord na jednym festiwalu pojawi się obok Legendary Pink Dots wydawał się niemożliwy a jednak się ziścił i co więcej, kilka lat później wystąpił znów, tym razem obok Test Dept. Świadectwem otwartej formuły WIF jest w tej samej mierze fakt, że zapraszane były legendy post punk, jak Wire, czy Savage Republic, co fakt pojawienia się idących w komercyjną stronę grup, jak na przykład Covenant. Świadczy to tylko o tym, że organizatorzy unikają szufladkowego wartościowania i dzielenia.
Należy powiedzieć, że równolegle WIF jest platformą spotkań wydawców i dystrybutorów związanych ze sceną niezależną z Polski i zagranicy. Wrocław stał się dzięki temu ważnym ośrodkiem promocji sztuki awangardowej, zaś sam festiwal nabrał znamion, gdzie należy się pojawić. Kultura industrialna od samego początku swojego powstania określona była jako suwerenna w wymiarze wydawniczym. Epigoni gatunku rozwijali formułę mailing artu, wysyłając do siebie zarówno własne dema i nagrania, jak tworzyli nieszablonowe, oparte na monochromatycznej formie i zabarwione kontrowersyjną treścią propozycje wydawnicze, które nota bene same w sobie stawały się dziełami sztuki. Nie inaczej jest i teraz, bowiem twórcy związani z niezależnymi wydawnictwami dbają o to, by ich wydawnictwa były unikatowe, jeśli chodzi o autentyczność zarówno koncepcji, jak wykonania. Magia Wrocław Industrial Festiwal polega również na tym, że po koncercie można kupić płytę bezpośrednio od artysty, porozmawiać z nim jak z członkiem rodziny, nawiązując tym samym bezpośrednią znajomość z kimś, kto zawsze był obecny w pokoju na półce z kasetami, bądź o którym czytało się do tej pory oficjalnie publikowane wywiady.
Organizatorzy festiwalu nie koncentrowali się jedynie na wymiarach stricte undergroundowo niezależnych, bowiem dialog przez nich podejmowany dotyczył także instytucji i miejsc, które mogłyby podkreślić atrakcyjność wydarzenia. Zaczęto organizować giełdę małych wydawnictw w galerii Foto Gen, będącą organem Ośrodka Kultury i Sztuki we Wrocławiu. Działania odbywały się w przestrzeniach Domu Edyty Stein, Synagodze pod Białym Bocianem, galerii BWA, siedzibie WRO czy Galerii Entropia. W pamięci pozostanie kwadrofoniczny performance T.A.G.C. w Galerii BWA Awangarda lub eksperymentalny występ Asmus Tietchens w Starej Kopalni w Wałbrzychu. Prawie od samego początku Wrocław Industrial Festiwal objęty jest mecenatem Wrocław – miasto spotkań, czyli wspierany jest finansowo przez środki z budżetu Gminy Wrocław. Ujęcie tego wydarzenia w ramach strategii rozwoju i promocji miasta jest bez wątpienia olbrzymią pomocą i jednocześnie bezwzględną możliwością istnienia festiwalu. Nie ulega jednocześnie wątpliwości, że fakt długotrwałego patronatu instytucjonalnego wynika zapewne z przekonania i świadomości, iż WIF to w dużej mierze rozwijanie tradycji niezależnej i awangardowej, które bardzo silnie określają Wrocław w kontekstach kultury i sztuki. Wrocław jest miastem, gdzie działał Jerzy Grotowski – założyciel teatru Laboratorium, tu narodziła się Pomarańczowa Alternatywa, działali wybitni konceptualiści jak Wanda Gołkowska, Jerzy Ludwiński, czy Stanisław Dróżdż. Rozwijająca się scena punk rocka i pokrewnej alternatywy łączyła w tym mieście ludzi realizujących się w plastycznych wymiarach artystycznych wypowiedzi, czego przykładem jest współpraca grupy LUXUS z zespołami Miki Mausoleum, Klaus Mitffoch, czy Kormorany. Opis kondycji kulturalnej Wrocławia w tym kontekście kwalifikuje się bez wątpienia na oddzielny artykuł, niniejszy sygnalizuje jednak, iż Wrocław Industrial Festiwal jest wydarzeniem na tyle unikatowym, by można było go określać jako zjawisko kulturotwórcze i bezprecedensowe dla samego Wrocławia (i nie tylko). Wobec powyższego wypada życzyć organizatorom, fanom i artystom, by nadal stali po stronie maszyn, trwać w niezapomnianych przeżyciach i czekać na kolejne edycje WIF!
Andrzej Mazur
INDUSTRIAL W POLSCE OCZAMI FANA – HISTORIA DOPOWIEDZIANA
Gdy w 1991 roku mój szkolny kolega z klasy, Karol Kociszewski wręczył mi kasetę na której na stronie A był nagrany album „Kollaps” EINSTUERZENDE NEUBAUTEN a na stronie B płyta „Dedicated to Peter Kurten” zespołu WHITEHOUSE prawdopodobnie nie przypuszczał, że zawarta na niej muzyka ukształtuje moją osobowość, w sposób nieodwracalny ją zmieniając .
Dzisiaj z całą pewnością mogę powiedzieć, że w osobliwy sposób był to moment zwrotny w moim życiu , który uwarunkował cały jego dalszy przebieg. Zupełnie nie podejrzewałem, że tak to będzie wyglądać…
Jest gorący sierpień 1993 roku. Podczas festiwalu w Jarocinie, pomiędzy jakimiś pół miliona punków z irokezami na głowach i ćwiekami na skórzanych kurtkach, dostrzegam w tłumie młodego i smukłego chłopaka z długimi blond włosami i dżinsowej kurtce, na której widnieje naszywka – logo Einstuerzende Neubauten. Jestem w szoku. Od 2 lat poza kilkoma znajomymi z klasy bezskutecznie próbuję nawiązać znajomości z kimkolwiek, kto podzielałby moją fascynację tym zespołem. Natychmiast do niego podbiegam i pokazuję mu swoją naszywkę – logo Einstuerzende Neubauten. Tak oto rodzi się między nami jakaś plemienna więź, która już wkrótce zaowocuje czymś więcej. Ten młody chłopak, to Łukasz Pawlak , który za kilka lat założy własną wytwórnię płytową REQUIEM RECORDS, prężni e działającą po dziś dzień. To właśnie nakładem tej wytwórni , kilka lat później , na jednej z kompilacji City Songs” ujrzy światło dzienne pierwszy studyjny utwór „Found Wounded In Winter Far Away From Here” mojego projektu VILGOĆ.
Na razie jednak jest późny wieczór w Jarocinie. Podczas koncertu zespołu Chłopcy z Placu Broni na Dużej Scenie Festiwalu grupa słuchaczy, skupiona najbardziej w oddali od sceny rozpoczyna spontaniczny, dziki rytualny performance, wykorzystując za instrumentarium przyniesione skądś 6 wielkich metalowych kubłów a śmieci. (Nie umknęło to uwadze redaktorom lokalnej gazety, którzy wspomnieli o tym spontanicznym akcie w jednej z kilku recenzji całego festiwalu). Bardzo szybko się przyłączam i zaczynam nadawać rytm pozostałej reszcie. Staję się szamanem tego całego zamieszania. Całość nie trwa długo ale ja już wiem. Chcę to robić przez całe moje życie.
Tymczasem jest rok 1994, ja mam 20 lat i wszystko w Polsce dookoła się zmienia. Nie ma jeszcze Internetu, tylko nieliczni posiadają w domu telefon stacjonarny a odtwarzacz płyt CD w gronie moich znajomych to nadal rzadkość. To właśnie wtedy urzeczony wydawnictwami OBUH RECORDS udaje mi się nawiązać trwający kilka ładnych lat, długi – głównie telefoniczny – kontakt z Wojciechem Czernem. To właśnie Woycek i OBUH RECORDS wraz z skupionym wokół siebie gronem muzycznych eksplorerów jest w moim odczuciu głównym i prawdopodobnie pierwszym spoiwem, które zainicjowało, coś, co kilkanaście lat później można było określić mianem „sceny industrialnej” . Dwóch spośród tych nielicznych będę miał okazję poznać za kilka lat i wspólnie spędzić kolejnych kilkanaście. Na razie Jestem zafascynowany muzyką RONGWRONG, KSIĘŻYC, ZA SIÓDMĄ GÓRĄ, SCHISTOSOMA ale nadal czuję się, jakbym przebywał w innej rzeczywistości. Wrocław staje się mekką crust punka. O muzyce industrialnej nie słyszał tutaj nikt. Skąpe informacje na temat tego zjawiska gdzieś zaczynają się nielicznie pojawiać w prasie około muzycznej.
Wszystko zmienia się w roku 1995. Dzięki dwóm magicznym kobietom: Violce Bobińskiej i Dorocie „Dylce” poznaję Maćka Fretta. Widząc go ubranego w bluzę DEATH IN JUNE, z naszywkami BLACKHOUSE oraz INDUSTRIAL MUSIC FOR INDUSTRIAL PEOPLE nie przypuszczałem, że ta osoba wkrótce zmieni oblicze muzycznej awangardy Polsce a Wrocław stanie się miejscem, gdzie ta przemiana się dokona. I choć brzmi to nieco patetycznie, nie zamierzam tego stanowiska zmieniać. Co więcej, myślę tak po dziś dzień.
Po spotkaniu Maćka Fretta wszystko nabiera tępa. Nowo poznane znajomości, wspólne zainteresowania, fascynacja każdym nowym wydawnictwem. Muzyka industrialna wypełniła całą przestrzeń mojego życia.
Jest czerwcowy poranek 1996 roku, który witam u Maćka Fretta leżąc na dywanie po udanej dzień wcześniej imprezie. To właśnie wtedy ma miejsce kolejne wydarzenie, które zmieniło podejście do muzyki. Zafascynowany skrajnie ekstremalnymi formami dźwięków, byłem przekonany, że słyszałem już wszystko. Myliłem się. Tego ranka Maciek Frett puścił mi płytę „Venerology” MERZBOW.
Mój własny muzyczny wszechświat stanął w miejscu. Absolutnie nikt i nic nie było w stanie równać się z tym, co usłyszałem. To było dla mnie dzieło sztuki, cud świata, rewolucja świadomości, ponadczasowe odkrycie. Przeniesienie muzyki na niewyobrażalny dla mnie, transcendentny poziom. Wiedziałem, że to jest właśnie zwieńczenie moich muzycznych fascynacji. Że dalej w muzyce nie ma już nic. Gatunek ludzki niczego, bardziej skrajnego w obszarze deformowania dźwięków nie wymyśli już nic. Takie same emocje towarzyszą mi do dzisiaj, kiedy sięgam po tę płytę.
Gdyby ktoś wtedy mi powiedział, że za 11 lat nie tylko będę miał okazję zobaczyć MERZBOW na żywo, bo zjawi się w moim rodzinnym mieście ale co więcej, będę miał także okazję osobiście opiekować się nim przez prawie tydzień, obwożąc go po całym mieście moim rozklekotanym autem terenowym marki Łada Niva uznałbym to za fakt tak absurdalny i nierzeczywisty, jak informacja, że zostanę Prezydentem Polski albo Mistrzem Świata w Kulturystyce. Bez przesady.
Tymczasem jest gorące lato 1996 roku. Dokładnie jest 2 sierpnia. Jestem na festiwalu CASTLE PARTY w zamku Grodziec. To właśnie tutaj ma miejsce unikatowe zjawisko: teatralno-performatywny występ grupy CHRISTBLOOD przypominający bluźnierczy i mroczny rytualny obrzęd. Są czaszki kozłów i krów. Są rozrzucane hostie, jest krew i zamaskowany korowód postaci w długich szatach, odprawiający swój rytuał u podnóża sceny, pomiędzy uczestnikami. Jest też muzyka, która pochłania mnie do reszty docierając do najgłębszej czerni mojej duszy. Wraz z innymi oddaję się jej całkowicie uczestnicząc w jakimś nieświadomym, zbiorowym transie. Wśród obserwatorów tego niesamowitego występu jest też jeszcze jedna, tajemnicza postać. Wkrótce nasze losy się skrzyżują. Na razie jest tu i teraz a ja nawet nie wiem, jak skończy się ten występ. Nigdy bym nie przypuszczał, że za kilka lat osoby odpowiedzialne za projekt CHRISTBLOOD zaproszą mnie do zagrania pierwszego koncertu mojego projektu VILGOĆ w ramach INTERMEDIALE FESTIWAL.
Gdzieś obok, do muzycznego mainstreamu przebijają się takie zespoły jak HEDONE, AGRESSIVA 69, RIGOR MORTIS, WIELORYB. Ich muzyka balansują na pograniczu elektroniki i ciężkich gitarowych riffów szybko zostaje sklasyfikowana jako „muzyka industrialna”.
I nadchodzi niezwykle ważny i wiele zmieniający rok 1997. Jest 31maja a ja w środku dnia jadę tramwajem przez wyludniony i opustoszały Wrocław. Tego dnia Papież Jan Paweł II wizytuje to miasto. Za sprawą Maćka Fretta jadę się spotkać z osobą, która podobnie jak ja jest zafascynowana MERZBOW Tą osobą jest Rafał Kochan, który kojarzy mnie z koncertu CHRISTBLOOD w Grodźcu. Wita mnie w spranej koszulce WHITEHOUSE, której od razu mu pozazdrościłem. Jego imponująca wiedza na temat muzyki, sztuki awangardowej połączona z fascynacją ekstremalnymi środkami artystycznego wyrazu całkowicie mnie urzekły. Byłem w szoku. Nie mogłem uwierzyć, że w końcu spotkałem taką osobę. Pełną pasji ale też bezkompromisową. Tak powstała między nami przyjaźń, przez lata odmierzana godzinami telefonicznych rozmów, nielicznymi spotkaniami i wymianą płyt, kaset i koncertów wideo. Szkoda, że ta łącząca nas, subtelna nić porozumienia nie wytrzymała próby czasu i uległa zerwaniu a każdy z nas poszedł w swoją stronę.
Tymczasem jest sierpień 1997 roku. Przez Polskę przechodzi Powódź Stulecia. ¾ Wrocławia jest zalane. Niektóre, sklepy, kościoły, bloki mieszkalne są całkowicie pod wodą. Na informację podaną przez radio, że zagrożone zatopieniem jest Wrocławski Ogród Zoologiczny i potrzebna jest pomoc reaguję natychmiast. Docieram tam po około 40 minutach. Na miejscu są jedynie 2 odziały Wojska i grupka cywili – w tym mnie. Nikogo więcej. Heroiczny zryw wrocławian walczących z wodą przelewającą się przez wały sąsiadujące z ZOO nastąpi dopiero wieczorem. Na razie wraz z żołnierzami rozkładamy worki z piaskiem pełni obaw a każdą kolejną godzinę. W przerwie między rozkładaniem worków podchodzi do mnie grupka kilkunastu rezerwistów w rozpiętych bluzach i butach. Mają do mnie 3 pytania:
– Czy można gdzieś tutaj dostać wódkę?
– Czy są gdzieś tutaj w pobliżu jakieś dziwki?
– Czy ta naszywka na moich bojówkach (Psychic TV) to jakiś satanistyczny krucyfiks?
Gdy na pierwsze 2 pytania odpowiedziałem negatywnie, ich zainteresowanie tą ostatnio kwestią spadło do zera. Nie spodziewałem się aby było inaczej.
Jeszcze jesienią tego roku jadę do Pragi by po raz pierwszy zobaczyć na żywo EINSTUERZENDE NEUBAUTEN. Fascynacja tym zespołem wybucha we mnie od nowa i tamtej pory trwa niezmiennie po dziś dzień. Ale to już zupełnie inna historia…
Jest 3 marca 1998 roku. Siedzę w brudnym, zimnym i śmierdzącym wagonie kolejowym i jestem świadkiem, trochę niepotrzebnej moim zdaniem, dyskusji pomiędzy Rafałem Kochanem a konduktorem w pociągu. Jedziemy na koncert pierwszego w Polsce projektu grającego muzykę harsh noise. To zespół GODZILLA – jeden z pobocznych projektów Tomasza Twardawy z GENETIC TRANSMISSION. Jak się później okaże, poza akustykiem, oprócz zespołu, jesteśmy jedynymi którzy dotarli. Koncert wprawił mnie w osłupienie. Tomasz Twardawa przy pomocy 6 syntezatorów wypreparował taki noise, jakiego nie powstydzili by się japońscy pionierzy tego nurtu. Czułem się jak w transie. Byłem zahipnotyzowany tym brzmieniem. Jako afterparty, pod chwilową nieobecność akustyka, ktoś włączył „Inner War” BRIGHTER DEATH NOW. Do domu wracałem prawie całkowicie głuchy.
Tymczasem we Wrocławiu Maciek Frett powołuje do życia zespół JOB KARMA i gdy rok później pojawia ich pierwsza płyta „Cycles per Second” mam wrażenie jakby Maciek wyprzedził nas wszystkich o lata świetlne. Dokonał tego, o czym marzyliśmy chyba wszyscy. Muzyka JOB KARMY jest oryginalna i w niczym nie przypomina dark ambientowych klasyków, wyznaczających kanony gatunku muzyki industrialnej. Jej charakterystyczne brzmienie stanie wyznacznikiem rozpoznawalnym na kolejnych albumach i w kolejnych projektach. Rok 1998 jest jeszcze dla mnie szczególny pod innym względem. To właśnie wtedy powołuję do życia swój projekt muzyczny pod nazwą VILGOĆ. Pierwsze nagrania demo rozsyłam do Rafała Kochana i Tomasza Twardawy. Odzew jest co najmniej entuzjastyczny. Życie i świat wokół mnie znów zaczął nabierać tempa…
Jest 9 października 1999 roku. Data, której nie zapomnę nigdy. Jestem w Legnicy, w dawnych Pruskich Koszarach. To ogromna hala a czerwonej cegły, wszędzie kurz i resztki smaru. Z dziurawego dachu padają drobne krople deszczu na kable i część sprzętu nagłaśniającego. Gdy wybija godzina 17:12 wchodzę na scenę i daję upust wszystkiemu, co skumulowało się w moim wnętrzu od lat. To pierwszy koncert zespołu VILGOĆ, zdaniem niektórych jeden z najbardziej ekstremalnych w mojej karierze. O oprawę wizualną zadbał Rafał Kochan. Koncert zorganizował Krzysztof Pawlik wraz z ekipą udzielającą się w projekcie CHRISTBLOOD w ramach wspomnianego wcześniej festiwalu INTERMEDIALE. Pierwsze 10 minut zarejestrowanego koncertu zostanie potem wydane na kompilacji dokumentującej festiwal.
Rok 1999 obfituje w masę interesujących wydarzeń. We Wrocławiu powstaje seria koncertów pod szyldem: MŁODZI PO STRONIE MASZYN za organizacją których stoi Maciek Frett. Za oprawę graficzną, tekstową odpowiedzialna jest Dorota „Dylka” – nomen omen twórczyni pierwszego logo zespołu JOB KARMA, który zaczyna regularne koncertować, stając się coraz bardziej rozpoznawalnym na lokalnej scenie. Gdy po raz pierwszy widzę ich koncert w klubie „Maska”, wzbogacony o niezwykłe i zapadające w pamięć wizualizacje Arka Bagińskiego widzę transformację, jaka odbyła w ciągu tych kilku lat. JOB KARMA stała się w pełni profesjonalnym zespołem muzycznym, na rozwój którego jego założyciele właśnie składają najwyższą ofiarę, poświęcając całe swoje życie prywatne i zawodowe. Nie wszyscy tę próbę czasu wytrzymali…
Tymczasem Rafał Kochan publikuje pierwszy numer swojego zine`a: STETOSKOP. Do gazetki dodana jest kaseta. Na stronie A nagrany jest materiał Tomka Twardawy pod szyldem GODZILLA. Strona B, to pierwszy pełnowymiarowy materiał projektu VILGOĆ.
Mam 25 lat. Nachodzą mnie rozmaite refleksje i przemyślenia na temat mojego życia. Chcę jakoś podsumować i utrwalić wszystkie te najważniejsze rzeczy, które mnie ukształtowały, nadały sens mojemu życiu. Nie było to trudne. W dniu moich urodzin ozdabiam swoje ciało tatuażem – logo EINSTUERZENDE NEUBAUTEN. Nigdy nie żałowałem tej decyzji. Teraz ja i Henry Rollins jesteśmy „ziomkami”. Oczywiście z przymrużeniem oka…
Jest rok 2000. Jestem pracownikiem w jednym z wrocławskich salonów EMPIK. Lato. Jest sezon urlopy. Siedzę przy kasie fiskalnej. Nie dzieje się nic. Nagle do sklepu wchodzi ogolony na łyso olbrzymi młody człowiek. Jest ubrany w mundur Wojska Polskiego i koszulkę CHRIST AGONY. Oczywiście kieruje kroki w moją stronę. To Michał Śmigiel, znany bardziej jako „Śmigło”. Nawiązuje ze mną rozmowę. Ma niezwykłe, wtedy wydające mi się wręcz nierealne pomysły. Chce zorganizować koncert z moim udziałem, poważnie myśli o wydawaniu limitowanej serii płyt w niestandardowych oprawach. Nie przypuszczałem wtedy, że wszystko to, o czym mówi wkrótce faktycznie będzie miało pokrycie w realnych wydarzeniach. Tak oto znów poznałem wyjątkową osobowość, z którą kontakt mam do dziś. Nie uwierzyłbym, gdyby wtedy ktoś mi powiedział, że na przestrzeni najbliższych 20 lat, ta osoba zorganizuje koncerty, w najbardziej nierealnych miejscach i sytuacjach, w których będę brał udział, takich jak: Chłodnia- naczepa od TIR`a, opuszczona fabryka kaset VHS gdzieś w nieznanej mi lokalizacji w Irlandii, Stanica Harcerska w środku lasu, poddasze jednego z pubów w Dublinie i wiele innych. To właśnie Śmigło z uporem maniaka, przez te wszystkie lata regularnie będzie organizował nieodpłatne cykle imprez pod szyldem: BEZ KONTROLI, TEMPLE OF SILENCE, DEIFBRYLATOR FESTIWAL tym samym mając swój niezaprzeczalny i trwały wkład w rozwój muzyki industrialnej w tym kraju. Przynajmniej moim skromnym zdaniem…
Jest rok 2001. To właśnie wtedy ma miejsce pierwsza edycja WROCŁAW INDUSTRIAL FESTIWAL. Jego organizatorzy nie podejrzewają jeszcze, jak bardzo to wydarzenie zdeterminuje ich całe przyszłe życie. To nieśmiały początek czegoś, co otworzy nowy rozdział w rozwoju muzyki industrialnej nie tylko w Polsce ale w całej Europie Wschodniej. Line up i frekwencja każdej kolejnej edycji tego festiwalu pokazały, że nie są to zbyt nadęte czy bezczelne słowa.
Zespoły spod znaku muzyki industrialnej stają się coraz bardziej rozpoznawalne. Powoli formułuje nowe środowisko ludzi otwartych na niestandardowe brzmienia. Krzysztof Landzberg wraz z ekipą zapaleńców z Telewizji Wrocław realizuje cykl reportaży filmowych pod nazwą „Niezła Kiecka” dokumentując rozmaite oblicza wrocławskiej awangardy. JOB KARMA oraz VILGOĆ to zespoły, którym poświęcono odrębne epizody w ramach tego przedsięwzięcia. Nigdy bym nie przypuszczał, że 8 lat później znów będę miał okazję spotkać tych wyjątkowych ludzi. Okoliczności będą jednak całkowicie inne. Będziemy nagrywali wywiad z Genesisem P-Orridge. Tutaj w Polsce. We Wrocławiu. Science Fiction. Tak bym wtedy pomyślał.
Nadchodzi rok 2002 i wszystko we mnie zamarza. Z uwagi na 2 przypadki nieuleczalnej choroby w mojej najbliższej rodzinie cały mój wszechświat zostaje wyssany, zupełnie jakby został pochłonięty przez czarną dziurę. Wszystko wokół przestaje być rzeczywiste. Wszystko, czym żyłem – trywialne. W ten oto sposób zapadam się w mgłę, w próżnię, w pustkę, która będzie mi towarzyszyć przez następne 4 lata. Omijają mnie kolejne edycje WROCŁAW INDUSTRIAL FESTIWAL. Tracę zainteresowanie wszystkim tym, bez czego nie wyobrażałem sobie życia jeszcze kilka lat wcześniej…
Jest rok 2006. Jestem w znanym chyba wszystkim Kubie muzycznym „Firlej”. Sala wypełniona po brzegi. Za moment wejdę na scenę i zagram swój koncert. Tym razem jako suport do występujących po mnie KREW Z KONTAKTU oraz KYLIE MINOISE. Byłem przekonany, że w ekstremalnych obszarach muzyki industrialnej widziałem już wszystko. Oraz, że takie ekstremalne performatyne akcje, to już raczej przeszłość, relikt lat 90-tych. Myliłem się. Tym razem to było całkowite zniszczenie. Nigdy wcześniej nie spotkałem tak ekspresyjnych, auto-destrukcyjnych i ekstremalnych dźwiękowo projektów. Całkowite objawienie. Kilka miesięcy później, podczas krótkiej trasy z ekipą KREW Z KONTAKTU poznaję w Toruniu Wojciecha Ziębę – założyciela wytwórni BEAST OF PREY, współtwórcę m.in. takich projektów jak KRĘPUEC oraz VOICES OF THE COSMOS, który wydaje 3 kolejne wydawnictwa projektu VILGOĆ. Nigdy nie zapomnę wrażenia, jakie na mnie zrobił, gdy zobaczyłem go po raz pierwszy: 20 –dziurkowe glany, irokez z sięgającymi do pasa blond dread-lockami, piercing na twarzy i mundur. Jakże niewinne były lata 90-te.
Jest rok 2006 i świat wokół mnie jest zupełnie inny. Stare znajomości uległy rozcieńczeniu przez prozę codzienności. Dzięki między innymi taki wytwórniom jak SERPENT, WROTYCZ, ZOHARUM, BEAST OF PREY, czy krótko przed FLUTTERING DRAGON muzyka industrialna jest znana i ogólnie dostępna. Regularnie pojawiają się cykliczne imprezy skupione wokół muzyki industrialnej. Osoby znane mi z przeszłości, takie jak Dariusz Misiuna, Krszysztof Azarewicz, Rafał Księżyk, Daniel Brążek, Rafał Kochan, Maciej Ożóg są w pełni rozpoznawalne i zasłużenie stają się autorytetami w tematyce związanej z szeroko już teraz interpretowaną muzyką industrialną. Ale jest coś jeszcze. Coś, co mnie zasmuca. Jedyny kontakt z tym całym zjawiskiem przeważającej skali jest tylko w świecie wirtualnym. Wszystko przenosi się i zaczyna rozwijać na rozmaitych forach internetowych w Internecie. To właśnie gdzieś w tym okresie Rafał Kochan (Glaukos) ze względu na swoje bezkompromisowe stanowisko w kwestiach sztuki, muzyki poświęcenia i nonkonformizmu staje się przysłowiową „Czarną Owcą”. Nie rozumiem tych sporów. Stanowisko Glaukosa przemawia do mnie najbardziej. Jego wulgarna forma wypowiedzi już nie. Zastanawiam się, jak to możliwe, że osoba, której byłem świadkiem na Ślubie Cywilnym, dziś jest mi zupełnie obca. Mocno przygnębiające. Przecież łączyło nas tak wiele… Szacunek do Rafała mam do dziś. Może kiedyś uda nam się spotkać.
Jest rok 2007, który w moim życiu płynnie przejdzie w rok 2020. To właśnie wtedy Maciek Frett zaproponuje mi zasilenie grupy Wrocław Industrial Festiwal CREW. Przypuszczam, że ani On ani Ja nie podejrzewaliśmy wtedy, że ta decyzja otworzy kolejny etap mojego życia, który na stałe wpisze się w moją codzienność. Pomoc przy WROCŁAW INDUSTRIAL FESTIWAL stanie się częścią składową mojego DNA. Odtąd każdy rok, każda edycja będą mi dostarczać doświadczeń, wydarzeń, wspomnień, których nie da się porównać z niczym innym. Wszystko dzięki ludziom zaangażowanym w funkcjonowanie tego festiwalu. To z pewnością jest temat na osobną książkę. Gdzieś mniej więcej w tym okresie Rafał Kochan rozpoczyna benedyktyńską pracę, której zwieńczeniem będzie ENCYKLOPEDIA MUZYKI INDUSTRALNEJ a mniej więcej w tym okresie powołuje do życia własną wytwórnię IMPULSY STETOSKOPU. Nic nie jest już takie jak dawniej.
Jest pochmurny, listopadowy poranek 2009 roku. Stoję przed drzwiami do pokoju ochroniarza intensywnie w nie waląc przy ul. Purkyniego 1 we Wrocławiu. Muszę go obudzić. Jakieś 15 minut temu do Sali Gotyckiej przyjechał na próbę Genesis P-Orridge wraz z resztą swojego zespołu. Z uprzejmością typową dla angielskiego gentlemana poprosi o filiżankę kawy. Jestem zdruzgotany. Oprócz mnie, na obiekcie nie ma nikogo. Backstage świeci pustkami. Nie ma nic. Stoję więc i dobijam się do „stróżówki” ochroniarzy. W końcu ktoś mi otwiera a ja próbuję wyartykułować swoją prośbę o zrobienie kawy. W tym momencie to sprawa życia lub śmierci. Rozkojarzony ochroniarz próbuje mi pomóc. Udaje nam znaleźć jakieś 2 plastikowe kubki i kawę rozpuszczalną o wszystko mówiącej nazwie: Premium Gold do której dosypuję resztkę cukru o terminie przydatności wątpliwym do spożycia. Śmietanka do kawy tradycyjnie przypomina gips a ja pędzę po schodach, by jak najszybciej spełnić prośbę Genesisa. Mam świadomość, że oczekiwania mogą mocno rozminąć się z rzeczywistością. Jestem pełen obaw. Ten drobny incydent może wpłynąć na cały przebieg koncertu Psychic TV, o wizerunkowej klęsce festiwalu już nie wspominając. Drżącymi rękami i kamienną twarzą wręczam kawę Genesisowi oczekując jego reakcji. Jest gorzej niż myślałem. Genesis po wypiciu prosi mnie o kolejną filiżankę kawy, doceniając intensywność tej, którą właśnie wypił…
Kilka godzin później, całkowicie przypadkowo, będę miał okazje przeprowadzić z nim wywiad. Wszystko zostaje zarejestrowane dzięki Krzysztofowi Landzbergowi i towarzyszącej mu ekipie. Warto jednak nadmienić, że to nie pierwsza tego typu sytuacja. Znany wrocławski reporter telewizyjny, publicysta i dziennikarz Andrzej Jóźwik od lat wspiera WROCŁAW INDUSTRIAL FESTIWAL dokumentując, kręcąc i publikując reportaże na temat kolejnych edycji festiwalu. Mam wrażenie, ze wszystko teraz ma skalę „makro”. Muzyka Industrialna przestaje być czymś niszowym, hermetycznym, dziwnym. Mijają kolejne lata.
Takich historii mógłbym opowiedzieć jeszcze bardzo wiele. Każda edycja festiwalu w nie obfituje. W wiele z ich trudno jest mi uwierzyć, pomimo faktu, że sam w nich uczestniczyłem.
Na razie jest jednak rok 2009 a ja przypadkiem trafiam w Internecie na forum Harsh Noise. Pl, które wkrótce okazuje się być prawdziwą kuźnią talentów. To nowe i kreatywne pokolenie sympatyków nurtu harsh noise, które wkrótce zaowocuje masą niesamowitych wydawnictw. Tym razem wszystko brzmi inaczej. Lepiej, bardziej profesjonalnie. Na przestrzeni lat pojawiają się nowe projekty m.in. takie jak; THE SLEEP SESSIONS, JESUS IS A NOISE COMMADER, IRON LUNG, TRAUMA UNIT, SELYMES VIRASZIGROM, I AM A SLUT, HANDSOME HEARTBREAKERS, REZ-EPO, PURGIST, SZNUR i kilka pomniejszych. Muzyka Industrialna w Polsce zyskuje nowy wymiar. Część z ww. będę miał okazję zobaczyć na żywo M.IN.w ramach cyklu koncertów: NOISE DEVASTTION czy PRZESTEROWANE SZCZURY
Mijają kolejne lata, mają miejsce kolejne edycje WROCŁAW INDUSTRIAL FESTWIAL. Ja nabieram przekonania, iż w końcu spotkałem ludzi, którzy są dla mnie momentami bliżsi niż rodzina. Te kilka dni w ciągu roku wydaje się być tak nierzeczywistym..
Jest rok 2015. Godzina 4.00 rano. Jestem gdzieś na Górnym Śląsku. Wraz z grupą kilku szaleńców wnosimy śliską i błotnistą ścieżką na pobliską hałdę sprzęt nagłaśniający. Musimy zdążyć przed wschodem Słońca. Jest upiornie zimno i ciemno. Kierownikiem całego przedsięwzięcia jest Radosław Sirko a ja mam zagrać koncert, który zostanie zarejestrowany i potem zaprezentowany jako część niezwykle poetyckiego dokumentu o intrygującym tytule „POGŁOS”. Nie mogę uwierzyć, ze to naprawdę się dzieje…
Znów wszystko nabiera tempa. Pojawiają się nowe twarze, nowe znajomości, nowe projekty, z których cześć szybko wyparowuje znikając i udostępniając miejsca kolejnym. Świat wokół mnie przechodzi kolejne transformacje. Świat wewnątrz mnie jakby zaczął się cofać, uciekać do minionych chwil… Zmieniają się priorytety, obowiązki i zobowiązania. Kilka lat temu świętowałem swoje 40 urodziny. To fakt dla mnie raczej bez znaczenia. Mam wrażenie, jakby cały świat uciekł gdzieś do przodu a ja znów zostałem sam. Na szczęście towarzyszy mi jedna rzecz, która pomimo upływu tych wszystkich lat nie zmieniła się wcale. To fascynacja wciąż tą samą muzyką, która nadal jest w obecna w moim życiu…
Jest 28 października 2020 roku. Mój zegarek wskazuje godzinę 3: 51 rano. Za oknami mojego domu świat uwikłany jest w nierówną walkę z wirusem COVID -19. Kolejna edycja WROCŁAW INDUSTRIAL FESTWIAL – po raz pierwszy w swojej historii – będzie odbywać się głównie w przestrzeni wirtualnej. Trzymam w rękach tę samą kasetę magnetofonową, która 29 lat emu całkowicie odmienia moje życie. Przywołane z przeszłości wspomnienia nie pozwalają mi zasnąć Czy naprawdę zmieniło się aż tak wiele rzeczy? Czy teraz świat wygląda inaczej? Czy to początek kolejnej zmiany? To pytania, które skłaniają do kolejnych refleksji, może nawet prowokują do odpowiedzi. W tej chwili jednak są one całkowicie poza obszarem mojego zainteresowania. Wkładam kasetę do odtwarzacza by raz jeszcze przeżyć to wszystko od nowa. Oficjalnie jest rok 2020 ale dla mnie znów zaczął się rok 1991. Spędzę tu jakiś czas…
Sebastian Harmazy (Vilgoć)
Ciemne etniczne i plemienne rytmy połączone z ciężkimi dubami, od których wieje syberyjskim chłodem. Improwizowane surrealistyczne kolaże dźwiękowe wymieszane na dadaistyczną modłę z zaskakującymi samplami. Powolne industrialne bity na tle gęstych elektronicznych faktur. Rytualne techno sięgające głęboko do jądra rdzennych kultur z różnych części świata. To wszystko jest próbą dźwiękowego oddania dziwnych, często niewyjaśnionych fenomenów ludzkich zachowań, zwanych przez antropologów medycznych i psychiatrów międzykulturowych „zespołami uwarunkowanymi kulturowo”, które występują tylko i wyłącznie na danym obszarze geograficznym i w obrębie jednej, określonej kultury. Tak najprościej można opisać ideę stojącą za Bang-utot – nowym muzycznym przedsięwzięciem Rafała Jęczmyka, znanego też z projektu Emma Zunz. Koncerty projektu to nie tylko same dźwięki – każdemu koncertowi towarzyszy też krótki wykład nakreślający antropologiczne tło każdego utworu-słuchowiska.
Projekt Hani Piosik. Od ponad dziesięciu lat współpracuje z przedstawicielami różnych gatunków muzycznych, uczestniczyła w międzynarodowych festiwalach (m.in. Garbicz Festival, Soundrive, Spring Break, Festiwal Przemiany CN Kopernik), hacklabach i rezydencjach artystycznych (t.j. WISP LABORATORY LEIPZIG, czy Ortsgespraeche/ Goethe Institut). Jej główną pasją jest poszukiwanie dźwiękowych anomalii. Wynikiem jednego z eksperymentów nad dźwiękiem jest „LIFE IS A PING PONG DELAY ” (LP, Gusstaff Records 2019); będący dywagacją na temat zjawiska cykliczności we wszechświecie. Jesienią ukaże się kolejny solowy album – End Of Xibalba (Xibalba- mitologiczne miejsce strachu)- będący przestrzenną muzyką medytacyjną, z pogranicza gatunków drone/ambient. Warstwie muzycznej towarzyszy wokalna opowieść, która prowadzi słuchaczy przez osobliwe korytarze ich wnętrz. Kłopotliwy mógłby wydawać się fakt, że opowieść prowadzona jest w języku, który na dobrą sprawę nie istnieje a być może to odarcie historii ze współcześnie znanych słów przybliża do zrozumienia tego, co naprawdę istotne dla indywidualnego odbiorcy.
Ukrywający się pod nazwą DIVE – dobrze znany bywalcom WIF – Dirk Ivens ( ex -The Klinik / Absolute Body Control / Sonar / Motor!k) jest bez wątpienia jednym z pionierów Electro Body Music stylu, który narodził się w Belgii w latach 80-tych i w znaczącym stopniu wpłynął na stylistykę zarówno muzyki elektronicznej jak i tanecznej. W tym czasie Ivens współtworzył kultową dla gatunku grupę THE KLINIK. W następnej dekadzie skupił się na pracy we własnej wytwórni płytowej Daft Records oraz twórczości w duecie SONAR i swoim solowym projekcie DIVE, którego muzykę najprościej można określić jako power noise czyli mix minimalistycznych, hipnotycznych i rytmicznych beatów połączonych z przesterowanymi wokalami i tekstami traktującymi o nadziei, śmierci, miłości i strachu. Na scenie artysta uzbrojony jedynie w megafon i stroboskopy, tworzy przepełnione mocą, hałaśliwe, surowe i eksperymentalne widowisko, którym udowodnia zasadność idei, że mniej znaczy więcej.
DJ Blackdeath1334 (Francesca) (UK)
Dj Blackdeath1334 (Francesca) zaczynała karierę na Sardyni. W 1995 roku przeprowadziła się do Londynu i zaczęła grać w słynnym londyńskim klubie Slimelight, gdzie do dziś jest rezydentką. Gra mix Power Electronics, Industrial, Dark Ambient, Martial, Neo-Folk, Rhythmic Noise, Old School EBM, Experimental, Electro, Minimal Wave.
Od 20 lat aktywny jako promotor i DJ na scenie Gothic/Industrial. Organizator corocznego festiwalu Tower Transmissions w Dreźnie.
Jakub S. Od lat aktywny jako dj, recenzent, osoba odpowiedzialna za wizualizacje dla wielu okołoindustrialnych projektów. Współpracował z niszowymi mag. muzycznymi. Twórca jednoosobowego projektu CITIZEN, zina PATOGEN. Propagator synkretyzmu kultury dubu z ruchem industrialnym. Jego sety to wypadkowa rytmicznego hałasu i niskich pasm basu, wytwarzając atonalny miejski rytuał. Supportował między innymi koncerty COPH NIA, XOTOX, TROUM, P.A.L, CONTROL.
Współzałożyciel cyklu imprez SDGE oraz KoldHaus w Łodzi. Od kilkunastu lat intensywnie działający na scenie dark independent w Polsce i goszczący na imprezach oraz festiwalach w całym kraju. Pasjonat zimnego tańca, depresyjnej dyskoteki i mechanicznych potańcówek.
Wiktor Skok to protagonista kultury industrialnej i wieloletni animator sceny hardcore punk. Lider i wokalista grupy Jude oraz wydawca zina Plus Ultra. Publicysta, promotor i kurator projektów muzycznych. Od lat całkowicie poświęcony wszelkim odmianom ekstremalnej muzyki mechanicznej. Główne bieguny jego pasji stanowią industrial, electro-industrial, EBM, power electronics, power noise. Robotę DJ-a uważa za proliferację swoich muzycznych pasji i element estetycznej propagandy. Prezentacje mogą być zarówno apologią łomotu, jak i miłych uchu melodii. Łączy swoje własne produkcje z szeroko znanymi standardami industrialnego hałasu. Jego sety niosą zazwyczaj zaskakujące zwroty bruityzmu i tonalności. Obok siebie współgrają kompozycje Dymitra Szostakowicza, Karola Szymanowskiego, szlagiery Marleny Dietrich, Zarah Leander oraz totalne, maszynowe serie Esplendor Geométrico czy Vivenza. Większości demonstracji towarzyszą projekcje autorskich filmów i videoklipów. Wiktor Skok konstruuje montaże, które suportują siłę i gwałtowny przekaz, zarówno Jude, jak i jego solowych setów. Większość z nich stanowi także autonomiczne artefakty. Występy Wiktora Skoka otwierały koncerty i sety takich wykonawców i zespołów, jak Laibach, Z’ev, Whitehouse, Scorn, Schloss Tegal, David Carrett czy Terence Fixmer.
FEINE TRINKERS BEI PINKELS DAHEIM (D)
Projekt Jurgena Eberharda (ur. 1966) – muzyka pochodzącego z Bremen. Muzyką eksperymentalną zajmuje się od 1989 roku. Na swoim koncie posiada wiele publikacji: na płytach CD, kasetach oraz wydawnictwach winylowych, ukazujących się dla Audiofile Tapes (USA), Vinyl Communication (USA), Drone Records (Germany), White Rabbit Records (Germany) i Silken Tofue (Belgium). Znany jest również ze współpracy z innymi zespołami z rodzinnego miasta: Troum, Maeror Tri, B-tong, 1000 Schoen, All Sides. Do komponowania i aranżowania muzyki, oprócz klasycznego dla gatunku drone zestawu, używa dźwięków różnych zabawek, urządzeń domowego użytku, chemikaliów, które odpowiednio do własnych potrzeb modyfikuje. Jego muzykę najlepiej określa sformułowanie: The heavy psycho-acoustic sound!
Fjernlys z pewnoscia nie moze byc przedstawiany jako typowy reprezentant wytworni Loki Foundation, kojarzonej przede wszystkim z estetyka dark ambientu. Zalozycielem projektu jest Knut Enderlein, bedacy tez czlonkiem Inade oraz Ex.order, którego wspieraja Johannes Riedel z Circular i wokalistka wystepujaca jako CKS, odpowiedzialna tu za aranzacje piosenek. W tym projekcie artysci stroni od dronów, ostrych dzwieków czy przesterowanych wokali, charakterystycznych dla jego macierzystych formacji. Muzyka jest lzejsza, bardziej elektroniczna, nieraz rytmiczna. Duza role odgrywaja wokale tworzace specyficzny klimat, podobny nieco do Predominance. Fani tego ostatniego na koncercie Fjernlys z pewnoscia znajda cos dla siebie.
Flint Glass to nazwa powstałego w 1999 roku jednoosobowego projektu paryskiego muzyka Gwenna Trémorina, który w swojej twórczości eksploruje mroczne obszary elektroniki. Krytycy doceniają jego innowacyjne podejście w dziedzinie stylizacji dźwięku – artysta swobodnie i z polotem łączy takie gatunki jak: elektronika, rhythmic noise i dark ambient. Gwenn Trémorin to nie tylko muzyk i producent – jest też założycielem francuskiego wydawnictwa Brume Records, prezentującego eksperymentalną elektronikę a także połową duetu Tzolk’in. Muzyka Flint Glass jest odczuwana podskórnie, kształtuje fantastyczne obrazy, poprzez inteligentne wykorzystanie sampli, rytmu i bitów, jest wyzwaniem dla przyzwyczajeń odbiorców. Można w niej odnaleźć rożne wpływy – od ambientu lat 90-tych, poprzez przeróżne postacie IDM aż po tribal industrial i elementy rhythmic noise. Koncert Flint Glass na WIF, będzie połączony z premierą jego najnowszego albumu zatytułowanego „Azatoth” inspirowanego przerażającymi historiami H.P Lovecrafta.
FRETT to solowy projekt Macieja Fretta, znanego z grup Job Karma i 7JK (tworzonego z Mattem Howden’em), kuratora i szefa m.in Wrocław Industrial Festival, od lat 90 aktywisty wrocławskiej sceny niezależnej. Na wydanej w 2020 roku płycie „The World as a Hologram” (Ant-Zen, Gusstaff Records) krwisty old school industrial zderza się czołowo ze stylistyką IDM/techno, tworząc surową paletę analogowych dźwięków opartych na tanecznych przemysłowo-plemiennych rytmach, przeszywaną bezdusznymi wokalami, z elementami noise i ambient.Odchodząc w pewien sposób od transowego ambientu, charakterystycznego dla Job Karma, wielu kompozycjom, Frett nadaje niemal popową strukturę. Maszynowe loopy podszyte plamami niskich brzmień mogą stanowić ścieżkę dźwiękową do nieistniejącego filmu. Wywodzące sie z post punkowego rodowodu autora, retro futurystyczne synth melodie i mocne rytmy dobrze sprawdzą się także na parkiecie. Na żywo, spiritus movens Frett – Maciej Frett występuje wraz z Anną Frett.
Geneviève Pasquier, członkini legendarnego niemieckiego industrialnego projektu Thorofon i udzielająca się również w formacjach Jägerblut czy UMB-Kollektif, wydała swój pierwszy solowy album w 2003 roku. Płyta Virgin Thoughts wywołała entuzjastyczne reakcje zarówno ze strony słuchaczy, jak i krytyków. Szybko została doceniona wykonywana przez wokalistkę oryginalna mieszanka elektronicznej i postindustrialnej muzyki z minimal electro sięgającym korzeniami lat osiemdziesiątych, uzupełniona jej chłodnym, uduchowionym głosem. Specyficzne brzmienie, wciąż rozwijane przez Geneviève, doprowadziły ją do podpisania kontraktu ze słynną wytwórnią Ant-Zen. Płyty, które ukazały się pod szyldem tej wytwórni – Soap Bubble Factory i Virgin Pulses – obok jej spektakularnych występów na żywo, uczyniły z niej jedną z najbardziej znanych kobiet na niwie industrialnego i noisowego undergroundu. W 2009 roku artystka powróciła z płytą Le Cabaret Moi.Początkowo twórczość Pasquier charakteryzowała się naznaczonym estetyką noisową industrialem i ambientowymi pejzażami dźwiękowymi, by później stopniowo zwrócić się w stronę minimal electro. Jej muzyka nie jest może lekkostrawna dla wszystkich, lecz z pewnością każdy uznać ją za fascynującą i oryginalną. Unikalny i pełen siły głos Geneviève jest jej cechą rozpoznawczą. Niewielu jest muzyków, którzy w tak perfekcyjny sposób dokonali fuzji surowego, niemieckiego electro i industrialu z popową wrażliwością.
Założony w 2005 roku w Berlinie jednoosobowy projekt Human Larvae niewątpliwie odcisnął swoje piętno w przemysłowej estetyce tworząc ściany dźwięku będące składową wielu podgatunków: death industrial, power electronics i noise. Każda kolejna płyta artysty opowiada własną historię, jej tematami są: depresja, upadek duchowy, pożądanie i ciągłe poszukiwania własnej ścieżki. Human Larvae zagrał wiele koncertów w całej Europie, koncert na WIF będzie pierwszym występem artysty w Polsce.
Inner Vision Laboratory (I.V.Lab) to istniejący od marca 2005 roku projekt muzyczny, za którym stoi artysta muzyk Karol Skrzypiec (ur. 1985, absolwent szkół muzycznych I i II stopnia w klasie fortepianu). Stylistycznie I.V.Lab można zaliczyć głównie do gatunku dark industrial ambient, jednakże w jego utworach odnaleźć można również elementy muzyki etnicznej, klasycznej i inspiracji zaczerpniętych z wielu innych sfer sztuki dźwiękowej. Pierwsze nagrania zaowocowały powstaniem albumu który ukazał się za pośrednictwem netlabelu Far From Showbiz, a kolejne płyty zespołu wydane zostały przez takie wytwórnie jak Rage In Eden, Zoharum, No Angels Productions czy Beast Of Prey. Projekt na kolejnych wydawnictwach ewoluował z prostych eksperymentów w stronę szeroko pojętej muzyki ilustracyjnej i konceptualnej. Utwory Inner Vision Laboratory powstają w oparciu o dźwięki syntezatorów, fortepianu, nagrań terenowych i sampli.
Koncerty Kollaps w Europie kilka lat temu wystarczyły, aby zespół zwrócił na siebie szerszą uwagę. Ich występy nie pozostawiły nikogo obojętnym. Masywna ściana zorganizowanego hałasu generowana przez trzyosobowy zespół (perkusja, bass i wokal) plus adekwatna dozaelektroniki są w stanie wytworzyć katarktyczne jakości. Kollaps nie przyczynia się do upadku, zamiast tego tworzy porywające shows, nie pozostawiające nikogo obojętnymi. Brzmieniowym odniesieniem Kollaps może być twórczość Controlled Bleeeding czy Skin Chamber, dalekimi punktami orientacyjnymi mogą zostać określone grupy F/i czy Boy Dirt Car. Ale to przede wszystkim ekstremalnie ekspresyjne shows zdobyły im uznanie. Nowy album Kollaps zostanie wydany na początku 2022 r. nakładem Cold Spring Records.
Mirosław Matyasik (C.H.DISTRICT, GODZILLA) od przeszło 20 lat czynnie działający na polskiej scenie niezależnej w swojej nowej odsłonie.Czerpiąc garściami z klasyki muzyki industrialnej oraz penetrując współczesne brzmienia elektroniczne jako LARMO zaprasza do ekstremalnej wyprawy przemysłowymi szlakami Górnego Śląska gdzie żyje i tworzy. Aktywny koncertowo pracuje nad materiałem studyjnym. Dla fanów ANT-ZEN, HANDS, INSTRUMENTS OF DISCIPLINE czy OHM RESISTANCE.
LUGOLA – polski projekt noise/power electronics działający od 2012 roku. Od samego początku czerpał on garściami z takich gatunków jak PE, harsh noise, drone, dark ambient czy death industrial. Nowy album zatytułowany 'You Are Not Special’ ukazał się pod koniec lipca na CD nakładem Steinklang Records i jest powrotem do korzeni projektu. YANS to zdecydowanie najbardziej radykalny i ekstremalny album wydany pod tym szyldem. Koncerty Lugola to niemalże fizyczny atak na zmysły słuchacza. Lugola to zdecydowanie dźwięki dla fanów takich artystów jak: Whitehouse, Brighter Death Now, Grunt, Slogun, Con-Dom.
Pochodząca z Polski Monya od ponad dekady mieszka w Berlinie, gdzie dała się poznać jako utalentowana producentka industrialnego techno. Mocne beaty, ciężka elektronika i przesterowane syntezatory tworzą osnowę jej tanecznych utworów. Płyty artystki wydaje szanowany niemiecki label Hands, jego nakładem, jesienią 2021, ukaże się najnowszy album artystki.Monya występowała w całej Europie, a także w Stanach Zjednoczonych, m.in na na Attension Festival, Perspectives Festival, Krake Festival. Współpracowała z cenionymi artystami: Perc, Bas Mooy, Rebekah, Steve Stoll, Jeroen Search i Mike Parker. W 2014 roku Monya powołała do życia własną wytwórnię płytową „Corresponding Positions”, w której wydała m.in: Bas Mooy, Umwelt, Electric Indigo, Marmo, Ethan Fawkes.
Stefan Alt aka SALT jest artystą wizualnym, producentem muzycznym i szefem legendarnej (założonej w 1993r), wpływowej wytwórni płytowej Ant-Zen. Fani doskonale wiedzą, że od czasu do czasu Salt uczestniczy też w projektach muzycznych, głównie jako współpracownik czy producent. Ostatnio zaskoczył jednak świat muzyki, wypuszczając dwa pełnowymiarowe solowe albumy. Oddaje w nich m.in hołd życiu w chwili obecnej, w tym właśnie momencie, który nigdy już się nie powtórzy. Ta sama grupa ludzi może ponownie zebrać się w tym samym miejscu, ale konkretne poprzednie zgromadzenie nigdy nie zostanie powtórzone, a zatem każda chwila zawsze pozostaje jedynym w życiu doświadczeniem, którym należy się cieszyć i cenić. To uniwersalne pozytywne przesłanie wywodzi się oczywiście z dalekowschodnich tradycji. Muzyka oferowane przez SALT łączy w sobie niepowtarzalną, urzekającą atmosferę, psychodeliczny urok, wybrzmiewają w niej nawet okazjonalne melodie a wszystko podlane jest analogowym hałasem. Salt występuje publicznie niezwykle rzadko, koncert w ramach WIF będzie zatem niepowtarzalną okazji aby zobaczyć na żywo tego legendarnego artystę. Na scenie w sali Gotyckiej wspierać go będzie Dan Courtman (ex-Thorofon, Kommando, Dogpop).
W ciągu ostatnich 30 lat belgijski weteran EBM Johan Van Roy aka SUICIDE COMMANDO bombardował nas licznymi klubowymi hitami, takimi jak „Bind, Torture, Kill”, „hellraiser”, „Die Motherfucker die”, „Cause of Death: Suicide”, „Dein herz, meine gier” i wieloma innymi masywnymi parkietowymi szlagierami. Niewiele zespołów na scenie może pochwalić się równie długą listą dance floorowych przebojów.Ale być może niektórzy nie wiedzą, że historia SUICIDE COMMANDO zaczęła się na długo przed rokiem 1995, kiedy to ich pierwszy duży hit „See You in Hell” szturmem podbił niemieckie kluby i listy przebojów.SUICIDE COMMANDO specjalnym koncertem na WIF powraca do swoich korzeni i zaprezentuje TYLKO stary materiał z pierwszych albumów, a więc w zasadzie wszystko to co wydarzyło się przed erą „See You in Hell”. Większość tych utworów ma blisko 30 lat, nie oczekuj więc żadnego nowego materiału, nie oczekuj żadnych klubowych hitów z ostatnich lat, dołącz do podróży w czasie, do wczesnych lat dziewięćdziesiątych i korzeni SUICIDE COMMANDO i poznaj oldschoolowe hity, takie jak „Save me”, „Murder”, „Traumatize” albo „Necrophilia”. Będzie to JEDYNY vintage show w tym roku, więc nie przegap tego.
Grupę tworzy trzech muzyków-przyajciół: Ashley Dayour (leader grupy Whispers in the Shadow), David Pfister ( ex-Die Buben im Pelz) oraz Stefan Elsbacher. Ich muzyka to oryginalny miks różnych stylów, dźwięków i nastrojów. Plemienne bębny spotykają się tu z elektroniką lat 80-tych, industrialne beaty przenikają bliskowschodnie perkusjonalia. To ścieżka dźwiękowa towarzysząca marzeniom o nieznanej przyszłości. Nazwa zespołu odwołuje się kart Tarota Thota słynnego angielskiego okultysty A. Crowleya.Do tej pory wydali 5 albumów dla wpływowej berlińskiej wytwórni Aufnahme + Wiedergabe, najnowszy album „Koziołków” ukaże się na początku 2022 roku.
Voices Of The Cosmos to projekt łączący naukę i sztukę – muzykę i astronomię. Przed koncertem będzie można przez około 15 minut zapoznać się z autentycznymi kosmicznymi sygnałami zarejestrowanymi przez radioteleskopy. Te sygnały będą towarzyszyły wszystkim muzycznym kompozycjom VOTC podczas koncertu. Kosmos inspiruje artystów i naukowców.VOICES OF THE COSMOS to projekt stworzony przez dwóch artystów dźwięku: Rafała Iwańskiego (muzyka znanego z grup HATI, Alameda 5, KAPITAL i Innercity Ensemble, solo występującego jako X-NAVI:ET) i Wojciecha Ziębę (solo występującego jako ELECTRIC URANUS) oraz astronoma Sebastiana Soberskiego, kierownika Planetarium i Obserwatorium Astronomicznego w Grudziądzu i radioastronoma w Instytucie Astronomii UMK w Piwnicach pod Toruniem. Projekt VOICES OF THE COSMOS skutecznie łączy osiągnięcia astronomii z muzyką elektroakustyczną. Twórcy korzystają z oryginalnych sygnałów pozaziemskich i dźwięków odbieranych przez radioteleskopy (np. pulsary, magnetosfery planet, Słońce, zorza polarna, masery) oraz inne urządzenia radiowe, czasami korzystają z sonifikacji i archiwalnych nagrań z misji kosmicznych. Ścieżki instrumentalne zintegrowane z przetworzonymi rytmami i tonami „dźwięków kosmicznych” tworzone są za pomocą instrumentów elektronicznych, zarówno cyfrowych jak i analogowych, a także różnych obiektów akustycznych. Projekt był wielokrotnie prezentowany w instytucjach naukowych i na festiwalach muzycznych, w formie koncertów audiowizualnych, również w wersji rozszerzonej o wykłady astronomiczne i obserwacje nieba. Jest to unikatowa w Polsce inicjatywa, w której wykorzystuje się oryginalne zapisy przestrzeni kosmicznej.
Vortex to dark ambientowy projekt – założony w 2008 roku przez muzyka Marcusa Stigleggera. Muzyka Vortex to organiczne nagrania terenowe, etno perkusjonalia, pokłady gitarowych warstw (Olivier Freund z zespołu Mars) i mroczne drony.Vortex znany jest z kinowej i epickiej aranżacji dźwięków akustycznych i elektronicznych, tworząc intensywną ścieżkę dźwiękową do „nieistniejącego filmu”. Ta muzyczna refleksja jawi się jako metafora portretu naszego niezrównoważonego, współczesnego świata. Vortex wydał dotychczas 6 albumów we francusko-kanadyjskiej wytwórni Cyclic Law. Najnowszy album nagrany jest wspólnie z niemiecko-grecką grupą Nam-khar (znaną również z koncertu na WIF). Na WIF -VORTEX zaprezentuje specjalny koncert będący soundtrackiem do niemego filmu HAXAN (1922).
Polska grupa wymykająca się wszelkim możliwym szufladkom muzycznym – atakująca ciężarem brzmienia, transowością i przytłaczającymi, nieraz trwającymi kilkanaście minut kompozycjami. Grupa korzysta z szerokiego instrumentarium – wśród nich są: gong, cymbały, dzwony rurowe, a także przedmioty natury przemysłowej – kawałki blach czy piły tarczowe. Zespół obecnie promuje swój najnowszy dwupłytowy album 'Radiance of a Thousand Suns’ nagrany we współpracy z Thorem Harrisem (Swans, Wrekmeister Harmonies), Wacławem Kiełtyką (Decapitated, Machine Head), Aleksandrem Papierzem (Sigihl) i wibrafonistą Tomaszem Heriszem. Ich muzyka może spodobać się fanom Swans, Einstürzende Neubauten, Glenn Branca, Neurosis i Dead Can Dance.
Kompleksowa architektura hipnotycznych dźwięków i rytmiki, nawracających w stałych interwałach – to wszystko w połączeniu z dudniącymi bitami definiuje unikalny styl formacji Winterkälte – styl wypełniony abstrakcyjną, dźwiękową agresją, której głównym celem jest system nerwowy słuchacza i jego połączenia neuronalne. Niszczący, bezlitosny rytm stopiony w jedność z ciężką elektroniką, tworzy pełną gwałtowności, przesterowaną i niejednolitą sferę hałasu. Ich muzyka czasami wydaje się być wcieleniem czystej formy całego industrialnego nurtu – długie, pełne negatywnych emocji, złowieszcze dźwięki nie pozostawiają słuchacza obojętnym. W utworach formacji nie ma miejsca na wytchnienie czy zadumę – to bezlitosny, radykalny atak dźwięków, który oddziaływa wręcz organicznie. Ta muzyka, oparta przede wszystkim na zniekształconym i przesterowanym bicie, nasycona koncepcjami związanymi ze środowiskiem naturalnym człowieka, to idealne wcielenie w życie idei rhythmic power noise. W twórczości Winterkälte nie ma śladu życia, nie ma wokalu, nie ma żadnych dźwięków instrumentalnych – jest za to agresywna i zintensyfikowana do granic percepcji ściana elektronicznego dźwięku, mechaniczny rytm, który dryfuje i rozwija się w utwory. To odpowiednia ścieżka dźwiękowa dla świata pełnego braku szacunku stechnologizowanych społeczeństw przełomu mileniów dla natury.
Początek lat 70-tych był znacznikiem rozczarowania największą kontrkulturą wcześniejszej dekady – ruch hippisowski pokazał swoje mroczne strony, rozmycie ideałów i niemożność w walce o przemiany społeczne i kulturowe. Nowa fala kontestatorów wyciągnęła z tego wnioski – nowi buntownicy oparli swoje idee na bardziej realistycznych i intelektualnych przesłankach. Jednym z takich ruchów była narodzona w połowie lat 70-tych w Wielkiej Brytanii kultura industrialna, czerpiąca garściami z literatury, filozofii, muzyki i sztuki XX wieku przy jednoczesnym odrzuceniu wszelkich akademickich aspektów tych dziedzin. Wielu muzyków z tego nurtu nie ograniczało się tylko i wyłącznie do zamknięcia w twórczości dźwiękowej – starali się oni wyrażać swoje idee i obsesje także na gruncie sztuk plastycznych. Twórcy tacy jak David Tibet, Steven Stapleton, Jhonn Balance czy Nick Blinko czerpali inspiracje z wcześniejszych ruchów awangardowych w sztuce takich jak dadaizm, surrealizm, futuryzm i ekspresjonizm, a także z art brut (twórczości chorych psychicznie) czy też ze sztuki wizjonerskiej czy magicznej, starali się oni znaleźć ujście dla swojej ekspresji w formie wizualnej – nie tylko projektując okładki albumów, ale wystawiając swoją sztukę w bardziej tradycyjny sposób, w obiegu galeryjnym.Połączony z prezentacją wizualną wykład Rafała Jęczmyka będzie wprowadzeniem do świata twórczości plastycznej tych eksperymentalnych muzyków.
WYSTAWA Marcin Wiktorski: ”Otchłań – wezwania do głębi"
Cykl fotografii portretowych wrocławskich przyjaciół przywołanych na łoże śmierci, przyzwanych przez nią i poprowadzonych w głąb czeluści. Wystawa opisuje znikomośc życia, niewystarczalnośc przyrodzonch sił, bezradnośc wobec przemijania, rozum pozostawiony sam sobie i bezsilnośc wobec śmierci. Zamysł prac spoczywa na zmierzeniu się ze sobą, co niechybnie styka nas z dręczącą tajemnicą i określeniu jaką zagadka jesteśmy sami dla siebie.Marcin Wiktorski – wesoły wrocławski fotograf i antropolog kulturowy. Niepoprawny buddysta, piewca hedonizmu oraz niekryty miłośnik piwka. Posiadacz wielu dyplomów oraz gwarant nieprzeciętnego stylu artystycznego.
Galeria Fotografii ZPAF, ul.Św. Marcina 4, Plac Bema.
Program
-
04.11.2021 / Czwartek
-
18:30 ➝ / Muzeum Architektury : Otwarcie
-
19:00 ➝ / Muzeum Architektury : VOICES OF THE COSMOS
-
20:15 ➝ / Muzeum Architektury : VORTEX
-
22:00 ➝ / Stary Klasztor : DJ JAKUB S.
-
-
05.11.2021 / Piątek
-
17:00 ➝ / Galeria Fotografii ZPAF : Wystawa – Marcin Wiktorski
-
17:00 ➝ / Stary Klasztor : Otwarcie bram
-
18:00 ➝ / Stary Klasztor : LARMO
-
19:00 ➝ / Stary Klasztor : INNER VISION LAB
-
20:00 ➝ / Sala Gotycka : FRETT
-
21:00 ➝ / Sala Gotycka : FJERNLYS
-
22:00 ➝ / Sala Gotycka : GENEVIÉVE PASQUIER
-
23:00 ➝ / Stary Klasztor : MONYA
-
24:00 ➝ / Sala Gotycka : DIVE
-
01:15 ➝ / Sala Gotycka : WINTERKÄLTE
-
02:15➝ / Stary Klasztor : DJ WIKTOR SKOK & DJ ERIC
-
03:30 ➝ / Stary Klasztor : DJ ERIC
-
-
06.11.2021 / Sobota
-
13:00-16:30 ➝ / Sala Witrażowa w Starym Klasztorze : Targi Małych Wydawców
-
17:00 ➝ / Stary Klasztor : Otwarcie
-
18:00 ➝ / Stary Klasztor : DID
-
19:00 ➝ / Sala Gotycka : FLINT GLASS
-
20:00 ➝ / Sala Gotycka : SALT
-
21:00 ➝ / Sala Gotycka : THE DEVIL AND THE UNIVERSE
-
22:00 ➝ / Stary Klasztor : FEINE TRINKERS BEI PINKELS DAHEIM
-
23:00 ➝ / Sala Gotycka : SUICIDE COMMANDO
-
00:15 ➝ / Stary Klasztor : HUMAN LARVAE
-
01:15 ➝ / Sala Gotycka : KOLLAPS
-
02:00 ➝ / Stary Klasztor : DJ FRANCESCA
-
-
07.11.2021 / Niedziela
-
17:00 ➝ / Stary Klasztor : Otwarcie
-
18:00 ➝ / Stary Klasztor : Wykład – Rafał Jęczmyk
-
19:00 ➝ / Stary Klasztor : BANG-UTOT
-
20:00 ➝ / Stary Klasztor : LUGOLA
-
21:00 ➝ / Stary Klasztor : WHALESONG
-
22:00 ➝ / Stary Klasztor : DJ NOWOTNY
-
Bilety
Przedsprzedaż (do 30.10.2021):
bilety na pojedyncze dni:
05.11 (piątek) – 145 PLN
06.11 (sobota) – 145 PLN
Karnet „early birds” – 330 PLN – WYPRZEDANE
Karnet 2 pula – 370 PLN – WYPRZEDANE
W dniu koncertu:
04.11 (czwartek) – 50 PLN
05.11 (piątek) – 160 PLN
06.11 (sobota) – 160 PLN
07.11 (niedziela) – 50 PLN
Bilety dostępne w naszym sklepie: https://sklep.industrialart.eu
UWAGA: przedsprzedaż kończymy 30.10.2021, godz 23:59,
KARNETY ZAKUPIONE W 2020 ROKU ZACHOWUJĄ WAŻNOŚĆ.
Miejsca
Sala Gotycka / Stary Klasztor
ul. Purkyniego 1
Wrocław
Muzeum Architektury
ul. Bernardyńska 5
Wrocław
Galeria Fotografii ZPAF
ul. Św. Marcina 4
Wrocław
Projekt dofinansowany ze środków Wydziału Kultury Gminy Wrocław
www.wroclaw.pl
Organizator

Współpraca


